
Urodziny Żony. Nadia Szypilow Kochanej i kochającej. Nie lubi kwiatów (jako prezentu). Nie cierpi rzeczy (przedmiotów, ciuchów, elektroniki itd.) Mama zawsze mówiła, że najlepszy prezent - to taki, który wykonasz własnymi rękami. Masturbacji nie da się dać w prezencie urodzinowym, więc wpadam na pomysł wykonania graffiti. Temat? No musi to być JEJ portret. Przerabiam graficznie zdjęcie, które ONA sama lubi (zdjęcie własnej roboty, autorsko jestem czysty). Pocę się nad tekstem… Kilka dni PRZED wieczorami wycinam szablon, wysuwając język jak pięciolatek.
Jest TA noc. ONA idzie spać. Czekam, aż zaśnie. Na palcach, jak złodziej, udaję się na dach. Usiłuję trafić w okno pogodowe, kiedy nie pada. Ale jak nie pada, to wieje holender jak na Evereście… Nic nie idzie zgodnie z planem: wiatr zrywa szablon, taśma nie trzyma, puszka z farbą tryska niebieskim erotycznym strumieniem na lewo i na prawo, zalewając niewinne roślinki i moje ręce. Gwoździe nie chcą przebijać tynku na ścianie, młotek trafia w palce (nie mogę krzyczeć, żeby nie obudzić JEJ, więc śmieję się w duchu, przez łzy, wyobrażając sobie, jak to komicznie musi wyglądać z zewnątrz). W bluzie za gorąco, w koszulce - za zimno. Wieje tak mocno, że zrzuca strumień farby na bok w ułamku sekundy po naciśnięciu na spust…
Ale dałem radę. Jakąś. Coś. Powstało. Zadowolony, zmęczony i spełniony idę spać po trzeciej w nocy. Rano budzi się ONA. Prowadzę z szalejącym sercem JĄ na dach z zawiązanymi oczami. Zdejmuje opaskę… Obraz się nie podoba - jestem tutaj zbyt agresywna (tylko tutaj, Kochanie?.. 🙂 Liście ukochanego bluszczu są zalane farbą (awaria z puszką) i zasłaniają cały Świat…
Wystawa Mistrza parę godzin później też trochę rozczarowała… Ale jednego od Bunksy’ego mogę się nauczyć: w pracach swoich należy wykorzystywać wizerunek małp, nie ludzi… Zawsze są zadowolone z życia i srają na bluszcz (w każdym słowa znaczeniu). Najwyżej poproszą o banana…
Blog
